Ból. Przeszywający, oślepiający
ból. Jedyne co czuł w tamtej chwili. Potem szok. Uświadomił sobie, co właśnie
zobaczył. To była ONA. Mglista zjawa, pojawiająca się na latarniach w różnych
europejskich miastach. Widzieli ją już w Rydze, Hamburgu, a teraz w Kołobrzegu.
Za każdym razem, gdy się pojawiała, zwiastowała śmierć. Najboleśniejszą i
najtragiczniejszą ze wszystkich możliwych. Upadek z wysokości. Kiedy się
zorientował, co go czeka, było już za późno.
Ogarnęła go ciemność. Po sekundzie nie czuł
już nic. Oczy nabrały pustego wyrazu, a ciało ostygło. Zniknęły wszystkie iskry
nadziei. Naoczni świadkowie zauważyli jedynie ciało spadające z latarni.
Przeklęte fatum odebrało
życie 50 osobom. W śród nich znajdowali
się jedynie dorośli: obsługa latarni oraz turyści. Klątwa nie obejmowała dzieci
oraz nastolatków.
Dzień po katastrofie z
Kołobrzegu, nastoletnia Suzanne podejmowała kolejne próby dodzwonienia się do
swojego chłopaka, który, tak jak ona, pochodzi (czy może pochodził?) z Niemiec,
ale zamieszkuje poza granicami rodzimego kraju – w Polsce, aczkolwiek były to
próby nieskuteczne. Tęsknota była nie do
wytrzymania. Postanowiła, że odwiedzi wioskę, w której mieszkał wówczas David.
Po całonocnej podróży z Hamburga
do polskiej granicy, wreszcie znalazła się u celu. Wiedziała, że o tej porze
ukochany pracuje– jest latarnikiem. Doznała szoku.
Podchodząc do latarni, młoda
blondynka zauważyła, że wiele się zmieniło, odkąd ostatnio tu była. Śnieżnobiałe
ściany latarni skropiono jakby krwistoczerwoną farbą. Ale to nie była farba.
Wybite szyby sprawiały wrażenie , że to miejsce jest opuszczone od wielu
dni. Tuż przy brzegu morza stało trzy
łodzie policyjne. Mężczyzna w niebieskim mundurze niósł coś w rodzaju worka na
śmieci z zamkiem błyskawicznym. Kto
umarł? Podbiegła do miejsca, w którym
stanął mężczyzna z workiem. To, co ujrzała, odbiło na jej psychice trwały ślad.